czwartek, 7 sierpnia 2014

no to startujemy







Po all inclusiv w Egipcie poszłam w drugą skrajność... bardziej niepewną, ale przez to ciekawszą.
Początek raczej leniwy... po godzinie czekania rozpędziliśmy się aż do Legnicy. Stamtąd zgarnął nas tirowiec Estończyk. Chyba jechała z nim jakaś dziewczyna, ale ponieważ nic nie mówiła, to teraz nie jestem pewna czy w ogóle tam była. Podróż raczej filozoficzna, starałam się zrozumieć, że "czas nie istnieje". Zwłaszcza gdy ponad godzinę czekaliśmy aż kontrolerzy sprawdzą tira. Okazało się jednak, że czas istnieje, ale wszystko układa się dobrze. Długi postój wynagrodził nam Zygmunt, z którym dojechalismy w nocy w okolice Karlsruhe, więc wybaczam mu, że z drogi zgarnęła nas policja i czekaliśmy na niego pod komisariatem kolejną godzinę, podczas której udowadniał swą niewinność, a ktoś ogladał nasze dowody i sprawdzał, czy nie wysłano za nami listu gończego. A wtedy padał deszcz...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Łączna liczba wyświetleń